Forum Forum fanów trylogii Dziedzictwo
Zagubiony jeźdźcze zapraszamy!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kropla, część I

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum fanów trylogii Dziedzictwo Strona Główna -> Fanfic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jak podoba Ci się moja powieść?
Wspaniała :]
16%
 16%  [ 1 ]
OK
50%
 50%  [ 3 ]
Taka sobie
33%
 33%  [ 2 ]
Słaba
0%
 0%  [ 0 ]
Dno
0%
 0%  [ 0 ]
Totalne dno
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 6

Autor Wiadomość
Iza90
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ellesmera

PostWysłany: Nie 13:58, 01 Sty 2006    Temat postu: Kropla, część I

Rozdzial 1


Astra usiadła na kamieniu i nasłuchiwała z oddali lekko tylko dosłyszalne starcia srebrnych kling. Bała się podejść bliżej, bo wiadomo było, że nie ujdzie stamtąd bez szwanku. Wolała zostać w bezpiecznym miejscu, na kamieniu za krzakami. Słyszała przeraźliwe odgłosy, ale nie bała się, towarzyszył jej jak zawsze łuk, przy którym czuła się bezpiecznie. Jest mistrzynią okolicy w strzelaniu do celu, ale nigdy nikogo nie zabiła. Jak na piętnastoletnią dziewczynę była bardzo piękna, dziecko elfki i człowieka, wielkiego wojownika. Cechowała ją duża zręczność i mądrość, ale była też odważna i często polowała na zwierzynę, aby wyżywić swoją rodzinę, czyli kuzynkę, oraz ciotkę, która nie pochwalała jej zainteresowań, bo właśnie w tej chwili powinna siedzieć w sukni jako dama. Astra woli wolne życie, gdzie nikt nie mówi jej co ma robić, zawsze tak czuła się lepiej, a przy okazji wspaniale jeździła konno. Ma wiele wad i stara się je ukryć, lecz nie zawsze jej to wychodzi.
Po dochodziły do niej coraz głośniejsze odgłosy, ale nie usłyszała jeszcze, co mówili do siebie wojownicy. Ich klingi biły się zażarcie, a po chwili odchodziły i waliły jeszcze mocniej, ale obaj wojownicy parowali ciosy w zawrotnym tępie. Astra przyglądała się z zaciekawieniem nie zdradzając miejsca położenia. Nie mogła dojrzeć ich twarzy, bo obie postacie były zakapturzone. Niestety, coś zmusiło Astrę do podrapania się w nogę i dziwnym zbiegiem okoliczności nadepnęła przy tym na gałązkę, która pękła z trzaskiem. Dziewczyna schyliła się w nadzieji, że kilka krzaków jest dla niej dobrą ochroną. Poczuła jednak, że jest obserwowana. Było to dziwne uczucie, bo zawsze, gdy ktoś ją obserwował nie czuła się tak. Nagle usłyszała kroki zbliżającej się do niej postaci, Astra zerwała się i pobiegła, zdążyła się jednak na chwilę przyjrzeć tajemniczej kobiecie.
Była to wysoka i smukła blondynka, ku zdziwieniu Astry, elfka, tyle ujrzała, więcej nie zdążyła, bo była przerażona tym, że postać ją zauważyła. Gdy bohaterka uciekała przed wojowniczką, a do domu było bardzo daleko, schroniła się w pobliskiej chacie drwala. Jej mieszkańca nie było,l co jeszcze bardziej ją przeraziło. Wolała poczekać do jutra, bo ze strachu nie mogła ruszyć ani ręką, ani nogą. Bała się tak bardzo, że nie przestraszyła się nawet ogromnego pająka, a tych bała się najbardziej. Płakała ze strachu, ale nie wierzyła, że ktoś się o nią martwi. Po chwili czekania znużona ułożyła się w kłębek do snu. Zasnęła.
Po dwóch godzinach obudził ją krzyk. Zerwała się na równe nogi, przygotowała łuk, strzałę, napięła cięciwę i skierowała broń w stronę drzwi. Trzęsła się jak galareta, a każdy jej ruch blokował przeraźliwy strach. Podejrzewała, że nie może być nic straszniejszego. Wiedziała jednak, że jako pół elfka nie umrze ze strachu, chociaż w jej żyłach płynęła także krew ludzka. Trzymała się jednak przekonania, że nic jej się nie stanie i o poranku wróci do domu. Gdy krzyki ustały, dziewczyna oparła się o ścianę i powoli opadła zmęczona na podłogę. Była ciekwaska i często wyruszała daleko od domu, ale jest także delikatna i szybko zasypia, gdy jest zmęczona. W duszy żalowała tej wyprawy. Znów usnęła.
Po kilku godzinach spokojnego snu do budynku wdarł się jasny promień słońca, a ponieważ był to środek wiosny, Astra poczuła go szybko na swoim szczupłym ramieniu. Wstała, przetarła oczy i od razu zorientowała się, że nie jest u siebie. Powoli wstała, wzięła łuk, który upuściła przed zaśnięciem. Rozejrzała się po izbie. Była to przytulna, drewniana chata. Obok Astry stało łóżko, dziewczyna żałowała, że wcześniej go nie zauważyła, nad łóżkiem ze ściany wystawał świecznik, a na nim prawie wypalona świeca. Na przeciwległej od łóżka ścianie była drewniana, dokładnie wystrugana półka, a na niej różne śliczne ozdóbki. Pozostałe rzeczy nie przyciągnęły wzroku Astry, więc ruszyła w stronę drewnianych drzwi w kolorze lekko ciemniejszym od reszty budynku. Po wyjściu z chaty drwala poszła w stronę wsi, tylko tam czuła się bezpiecznie. Była osobą lubianą i znaną, głównie z tego, że chętnie pomagała w codznennych pracach mieszkańców. Gdy po stosunkowo krótkiej drodze wędrówki doszła do wsi, po knięciu ledwie trzymającego się kupy drogowskazu z napisem "Medritch", szybkim krokiem ruszyła w kierunku targu.Sprzedawano tam głównie zwierzęta, konie, krowy, oraz świnie, ale także słomiane plecionki, oraz mięso.
Astra podeszła do mężczyzny, który stał z pięknym, siwym, prawie białym koniem wierzchowym. Koń ten był dożywiony, mocnej budowy, ujeżdżony, jak twierdził właściciel. Osobą, która trzymała ogiera był przystojny mężczyzna, wojownik. To u niego wyszkoliła się Astra, ale nie był on od niej o wiele starszy. Na oko osiemnaście lat.
- Witaj Jack, pamiętasz o tym, że kiedyś oddasz mi najładniejszego i najdzielniejszego wierzchowca ze swojej hodowli?
- Oj tak, pamiętam - zachichotał. - Jednak dzisiaj nie mam dość czasu, by chodzić z tobą do stajni i szukać kucyka - dokończył
- Ja nie potrzebuję kucyków, ja chętnie wzięłabym tego ogiera. - rzekła szybko Astra wskazując na siwka.
- Jeżeli tak bardzo chcesz, mogę ci go dać - odpowiedział i niechętnie oddał dziewczynie wodze.
Astra dosiadła rumaka, kulącego uszy, docisnęła pięty do boków i już bez sprzeciwów ogier ruszył galopem.
- Ma na imię Duncan! - krzyknął Jack, spoglądając na odjeżdżającą półelfkę.
Astra pogalopowała polną drogą do gospodarstwa ciotki. Gdy już zjawiła się na podwórzu, pospiesznie uwiązała ogiera do pala i wbiegła do domu.
Pomieszczenie było przytulne i lekko chłodne, po obu stronach od drzwi były inne pokoje, na przeciwko stały sosnowe schody. Ściany ozdabiały liczne obrazy autorstwa ciotki. Astra szybkim krokiem poszła w lewą stronę. Zjawiła się w kuchni. Na środku stał ciemnobrązowy stół i cztery krzesła, na jednym siedziała wysoka kobieta, brunetka. Na twarzy pojawiały się pojedyncze zmarszczki, co było dowodem niemłodego wieku.
- Witaj - powiedziała oschle zwracając się do Astry. - Mogłaś tam zostać, nie jesteś nam tu potrzebna! - krzyknęła.
- Ależ ciociu, ja... - Astra położyła rękę na ustach i zauważyła dociekliwe spojrzenie ciotki. - ja chciałam wrócić wcześniej, ale mam konia.
- Jeżeli masz, wypuść go, nie jest ci potrzebny, a nam - wskazała na młodszą od półelfki dziewczynę spoglądającą za okno - także nie jest potrzebny.
- Dobrze, tak zrobię - odrzekła z niechęcią Astra i poszła po schodach na wyższe piętro, skąd weszła jeszcze wyżej, na sam strych domu.
Był tam jej pokój. Ciotka oszczędziła wszelkich wygód dla dziewczyny. Scian oplatały pajęczyny, na środku pomieszczenia leżał koc i torba, a pod ścianami miecz ze srebrną klingą, który wygrała w konkursie łuczniczym, oraz fiolkę z proszkiem, ale i tak nie wiedziała do czego służy. Wszystko, wraz z kocem schowała do torby. Zabrała jeszcze kilka złotych monet, znalazła je wracając z wioski. Na ramię zarzuciła skórzany kołczan i wyskoczyła z okna na tył domu. Upadła w piach, lecz szybko podniosła się ocierając kolana i bezszelestnie poszła na podwórko, gdzie odwiązała konia, poszła z nim do stodoły, tam znalazła stare siodło, kiełzno i pikowaną zbroję, której za młodu używał jej ojciec w boju. Założyła ją na siebie. "Pasuje" pomyślała i wskoczyła na Duncana. Docisnęła pięty i roszyli galopem. "Mam nadzieję, że ciotka mnie nie zauważyła" powiedziała do siebie. Ruszyli w stronę lasu, a dzięki wcześniejszemu studiowaniu mapy krainy dowiedziała się gdzie leży stolica, tam właśnie wyruszyła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nasuada
Zaawansowany
Zaawansowany



Dołączył: 31 Gru 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:34, 01 Sty 2006    Temat postu: Re: Kropla, część I

Nie możesz się chyba zdecyować, w jakim czasie chcesz pisać, bo raz jest przeszły, raz teraźniejszy Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lust
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2005
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ellesmera

PostWysłany: Nie 15:49, 01 Sty 2006    Temat postu:

Nieźle. Całkiem nieźle. Nie widzialam wyraźnych błędów, choć nie podobały mi sie niektóre fragmenty...Powinnas je lepiej opisać,ale styl masz fajny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iza90
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ellesmera

PostWysłany: Nie 15:53, 01 Sty 2006    Temat postu:

Bardziej się postarałam nad drugim rozdziałem, zaraz dokończę i umieszczę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iza90
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ellesmera

PostWysłany: Nie 21:33, 01 Sty 2006    Temat postu:

Rozdzial 2


Duncan galopował powoli, żeby za bardzo się nie zmęczyć, co chwilę robili postój. Astra nadal zastanawiała się co zrobić z tajemniczą fiolką.
Podczas postoju w lesie nagle coś zaszeleściło. Dziewczyna obróciła się w jedną, w drugą stronę, nikogo nie widziała. Powoli wzięła łuk i strzałę, napięła cięciwę i wycelowała w źródło owego szmeru. Usłyszała wycie. Podeszła z łukiem do krzaku. Za nim leżała wilczyca. "Mogłam o tym pomyśleć, nie jestem tu sama!" mruknęła Astra. Pogłaskała wilczycę, zwierzę oddychało płytko, szybko. Łzy półelfki kapały na sierść.
Poduszeczki na łapach wilka powoli zaczęły zmieniać się w palce, a z głowy schodziła sierść. Zwierzę zamieniało się w człowieka, co więcej, elfa. Była to dziewczyna, u pasa miała miecz, łuk i taką samą błękitną fiolkę jak Astra. Strzała wyskoczyła z jej skóry i spadła na mech, rana błyskawicznie się zagoiła.
Elfka powoli otworzyła oczy, podniosła głowę, a za nią całe ciało. Astra wstała, potem elfka. Spojrzały sobie w oczy. Były podobnego wzrostu, lecz bohaterka była trochę niższa. Zmierzyła elfkę wzrokiem, a ta zbliżyła się do niej, wzięła za rękę, drugą dotknęła czoła i rzekła:
- Bądź pobłogosławiona, córko królowej Dolores, kochaj las, lecz nigdy nie lekceważ strzegących go zwierząt, my, elfy i półelfy jesteśmy nieśmiertelne - podniosła z ziemi strzałę - to chyba twoje - oddała ją Astrza i po tych słowach cofnęła się o krok, mruknęła coś w niezrozumiałym dla Astry języku i na niebie, tam gdzie widnieje horyzont pojawiła się mała kropka, która powoli stawała się większa i w promieniach wschodzącego słońca półelfka ujrzała zarys bestii. Skrzydlatej, ogromnej... majestatycznej bestii. Gdy owe zwierzę było już niedaleko, zerwała sie silna wichura, która o mało co nie zerwała bohaterki z ziemi. Kurtka trzepotała okropnie, strzały zbierały się do odlotu z kołczana, ale wichura nagle osłabła, bestia usiadła tuż przy elfce.
Astra była pewna, że to smok, choć nie taki jak sobie wyobrażała, lecz inny, ładniejszy i większy. Nie mogła uwierzyć własnym oczom w to co widzi, takich zwierząt nie widywało się często. Ostatniego osobnika widziano gdzieś na południu krainy, czyli bardzo daleko stąd, a było to pięćdziesiąt, jeśli nie sto lat temu. Dziewczyna nie mogła się pochamował i z zachwytu wydobyła z siebie jedno wielkie "wow!". Elfka uśmiechnęła się lekko i wdrapała się na grzbiet bestii. Smok był srebrny, jego grzywa lśniła bielą. Długi tułów sprawiał wrażenie lekkości i szybkości, a smok był też niewiele węższy w obwodzie klatki piersiowej, jeśli można to tak nazwać. Jego łeb sprawiał wrażenie proporcjalnego, choc jeśli mu się dobrze przyjrzeć, był większy od uzbrojonej w twarde jak stal szpony łapy. Zwierzę całe było pokryte łuskami, każda z nich mieniła się srebrem i bielą w promieniach wschodzącego słońca. Astra była tak zachwycona wyglądem bestii, że nie zauważyła siedzącej już na grzbiecie smoka elfki. Ta tylko pomachała dla Astry i razem ze smokiem odlecieli. Bestia na pożegnanie pomachała długim ogonem, bogaty w kolekcję białych szpikulców.
W oku Astry zakręciła się łza, łza szczęścia, ale pośpiesznie ją starła i wróciła do Duncana. Przez całe południe przebywali w lesie, na polanie, a półelfka, będąc w przekonaniu, że koń rozumie jej mowę, opowiadała ogierowi wszystko, co zobaczyła. Tylko z nim mogła podzielić się odczuciami, których doznała przy spotkaniu ze srebrnym smokiem. Po południu spakowała rozłożony koc, oraz jedzenie, którego i tak zużyła niewiele, zarzuciła na ramię i dosiadła rumaka. Pogalopowali razem widząc tylko większe dęby, wszystko inne rozmazywało się wśród radosnych wrażeń wspólnego galopu. Czuła się jakby byli jednością. Koń i ona, ona i koń. Puściła wodze, rozłożyła ramiona i zamknęła oczy odlatując do świata marzeń i radosnych wspomnień. Nie zamartwiała się pozostawionymi gdzieś w oddali smutnymi chwilami i wszystkim, co przebolała w życiu. Żadnemu z elfów, a trochę ich krwi miała w sobie, życie nie jest złe, ale za każdą żyjącą istotę zrobiłyby wszystko, chyba, że jest to istota przesycona złą mocą i zamiarami.
Gdy Astra już otworzyła oczy, byli na polanie i galopowali przez letnie rżysko zostawiając w oddali bór i ciesząc się chwilą galopu. Biegli jeszcze bardzo długo, ale po jakimś czasie na horyzoncie pojawił się pas zieleni i mało dostrzegalne domy. Duncan sapał mocno, więc zatrzymali się bedąc jeszcze daleko od "cywilizacji". Astra rozłożyła koc, wzięła pałkę kurczaka w rękę i łapczywie pożarła, trzymała duncana jedzącego zieloną trawę. Nadal jednak nie mogła rozgryźć zagadki tajemniczej fiolki, nie chciała ryzykować otwarciem jej, bała się. Przez dwie godziny siedzieli wśród traw, wtem rozległ się huk i daleko, tam gdzie roztaczały się pasma domów i zieleni ujrzała obraz nędzy i rozpaczy.
Ciemne chmury nabierały powoli krwawego, czerwonego koloru, a huki nie dawały Astrze spokoju. Wzięła koc, jedzenie i pędem dosiadła Duncana. Docisnęła pięty do jego boków, a ten wiedział już o co chodzi i ruszył z kopyta. Pas rozpaczy zbliżał się, albo raczej to para jeździec, koń zbliżała się do niego. Galopowali ile sił w kopytach i nie śmieli myśleć o przystanku. Dziewczyna ćwiczyła łucznictwo konne, więc wzięła łuk i strzałę, puściła wodze ogiera, napięła cięciwę i czekała.
Byli już coraz bliżej, ale Duncan nagle się zatrzymał, półelfka, choć mocno trzymała się w siodle, spadła przez szyję. Przez kilka minut leżała nieprzytomna, z obdartą przez żwir twarzą, lecz nie zatrzymało jej to. Puściła Duncana nie wiedząc już, czy pozostała jej choć cząsta zdrowego rozsądku i pognała w stronę domów. Była już w środku "Obrazu Rozpaczy". Zakryła twarz, zwróciła oczy ku górze, tuż po nich ręce i krzyknęła:
- DLACZEGO?!
Wiedziała już gdzie jest. Wróciła do punktu wyjścia, do Medrith.
Próbowała chwycić łuku, lecz po ostatnim upadku go zgubiła. Dobyła miecza. Srebrna klinga zabrzęczła i w mroku widoczny był tylko błysk, w półelfkę wstąpiła nowa siła, nieznana odwaga i moc. Wzięła zamach i przecięła powietrze. Zatrzymała broń. Od tyłu poczuła oddech żołnierza. Nie obróciła się, on uniósł topór i już miał zabić Astrę, gdy nagle upadł w tył od błyskawicznej reakcji przeciwniczki. "Krew się leje" mruknęła dziewczyna i pobiegła. Wciąż parowała ciosy, cięła mieczem, lecz nie czuła w tym przyjemności, czuła zemstę. Nie miała o co się mścić, lecz czuła, że każda moc, koń, powóz, czy nawet smok zaprowadzi ją do Medrith. Walczyła za tę wioskę. Nagle upadła.

Przebudziła się w tym samym miejscu, w którym upadła. miecz tkwił w ręku. Podniosła głowę, ale czuła się bardzo zmęczona. Leżała w błocie, otaczały ją kałuże krwi. Zadręczały ją pytania: "Czy ja mam jeszcze zdrowy, rozsądny mózg?", albo "Z kim walczyłam?". Podniosła się obolała, ruszyła lewą ręką, lecz poczuła sprzeciw kończyny. Spróbowała jeszcze raz - to samo. Wiedziała jedno, nie chcieli jej zabić. Nikt nie celował w serce, czy w głowę, albo nawet w brzuch. "O co chodzi?" pomyślała. Zagwizdała, usłyszała tęten kopyt i przy jej boku zjawił się siwy Duncan. Parsknął radośnie, do siodła zaczepiony miał długi łuk., kołczan zwisał bezładnie za strzemieniu, po chwili opadł w brudno czerwoną kałużę. Astra nie wiedziała, dlaczego jeszcze się nie powiesiła, nie chciała żyć. Nie znała swojej drogi.
- Dlaczego jeszcze nie zjawiła się magiczna elfka ze swym smokiem?! - wrzasnęła, ale wśród domów usłyszała tylko echo. Nagle ujrzała coś czającego się za jednym z domostw. Długi, srebrny i kolczasty ogon tego czegoś ciągnął się za nim po błocie. Stworzenie to było małe. Półelfka zastanawiała się, co to mogło być, lecz była zbyt słaba, by pójść za nim. Starała się zwalczać sen, ale ciężkie powieki opadały, jak brama wielkiej twierdzy. Dziewczyna pogrążyła się w krainie snów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iza90
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ellesmera

PostWysłany: Śro 17:47, 04 Sty 2006    Temat postu:

Chcecie zobaczyć następne rozdziały powieści? Zapraszam na [link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum fanów trylogii Dziedzictwo Strona Główna -> Fanfic Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin